wtorek, 16 kwietnia 2013

Kolejny krok...

Jak pisałam poprzednio zaczynam zmiany... i nadszedł czas na kolejny krok... odebrałam plan żywieniowy na tydzień i za dwa tygodnie ide na sprawdzenie czy coś się zmieniło po pierwszych badaniach. Nie wiem co z tego wyjdzie ponieważ niektóre rzeczy naprawde ciężko mi przełknąć.... ale coś tam zmieniłam np. śniadanie do godziny po przebudzeniu (to nic że chodzę śnięta) i posiłki do 3 godziny, nie mogę jeszcze przestawić się na wodę, tzn lubie wodę ale jak jest taka pogoda a nie inna to po prostu pić się nie chce... mam nadzieje że przynajmniej kilogram spadnie i z jeden rok w wieku biologicznym...

W sobotę przy okazji odebrania planu żywieniowego byłam na fajnych warsztatach, m.in. dowiedziałam się w końcu jaki mam rozmiar biustonosza... miło mnie zaskoczyło...bo to że mam czym oddychać to wiedziałam (niestety), ale okazało się że mam mniej niż myślałam pod biustem... :-) MIŁO!!! 

Dzisiaj dowiedziałam się że jest II Edyacja Warsztatów więc jeśli ktoś jest z moich okolic i miałby ochotę to nie wzlekajcie... tutaj znajdziecie info i dokładną tematykę spotkania. 


Poza tym pogoda cudowna u mnie dzisiaj, 3 pralki poszły w ruch i cały balkon "wywieszony"... :)

Pozdrawiam!!!

środa, 10 kwietnia 2013

Brak weny i pierwsze koty...

Ostatnio wielkie, głębokie dołki skutecznie zabrały mi wenę i chęci do pisania i do bycia aktywym w wirtualnej strefie. O dołkach wybaczcie, napiszę w innym poście bo chyba jeszcze nie do końca wydostałam się na powierzchnię...

...a teraz o "pierwszych kotach" a co się z tym kojarzy? Jakieś zmiany, pierwsze kroki w nowy etat itd. 
U mnie takie właśnie pierwsze kroki zostały postawione, a do czego/kogo?
Do nowej/starej mnie... 
Od dziecka do ciąży byłam nazywana chudzielcem, moja mama mówiła na mnie anemik, ojj ale teraz to już zupełne 180st. odwrotu :-(  Do ćwiczeń i diet nigdy nie miałam cierpliwości i samozaparcia. Rok temu chodziłam kilka miesięcy na fitness i naprawde było super, czułam się lepiej i fizycznie i psychicznie. Ale z powodu nienormowanych godzin pracy męża szlak trafił moje wysiłki, bo ktoś musiał być z Maksiem... i tak leci dzień za dniem, tydzień za tygodniem i miesiąc za miesiącem...niestety :( 

Ale dzisiaj był "pierwszy krok" - wizyta u dietetyka, długa rozmowa, badania i wnioski. 

Mam 28 lat a wiek biologiczny 37 :( 

Reszta wyników też nie jest zadowalająca, ale niczego innego się nie spodziewałam.

Kolejnym etapem będzie konkretny plan żywioniowy, odbieram go w sobotę i się zobaczy...
... jestem dobrej myśli.

A wszystko działo się tu Strefa Zdrowia




piątek, 5 kwietnia 2013

Dziś na obiad - cannelloni nadziewane...

Moją największą słabością (jeśli chodzi o jedzenie) to makarony z sosami... uwielbiam - i dlatego du.. rośnie... :( Staram się nie jeść zbyt często i serwować różne makarony w różnej postaci... tym razem było cannelloni z nadzieniem mięsno-pomidorowym pod beszamelem. PYCHA!!! 


Co potrzeba?

 - makaron cannelloni
- mięso mielone
- cebula
- czosnek
- pomidory z puszki
- sól, pieprz, papryka ostra, oregano
- oliwa

Nadzienie robię jak na sos bolognese; na rozgrzanej oliwie podsmażam cebule z czosnkiem, dodaje mięso, chwilę razem smażę. Dodaje przyprawy - dalej smażę. Podlewam wodą i duszę aż mięso będzie miękkie. Dodaje pomidory i razem dusze. W razie potrzeby przyprawiam. Odstawiam z ognia. 
Naczynie żaroodporne smaruje masłem. Nadziane cannelloni układam w naczyniu.


I polewam sosem, a sos:

- 2 łyżki masła
- 2 łyżki mąki
 - 2 szklanki mleka
 - sól
 - pieprz
 - gałka muszkatołowa

Do rondelka wlewam mleko dodaje mąkę, masło, gałka,sól i pieprz do smaku. Wszystko razem gotuję przez chwile cały czas mieszając aż powstanie gęsty sos.


Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200st. na ok 25minut. Następnie posypuje serem żółtym i zapiekam znowu ok 5-10minut.
I gotowe!!! 

fotka niestety z internetu bo zapomniałam pstryknąć, a potem było już za późno... 

SMACZNEGO!!!